
Dlaczego taryfy celne Trumpa na samochody zrujnują budżet, zanim powstanie fabryka?
- Nowe cła na samochody mogą podnieść ceny pojazdów o 4000 do 12000 dolarów w ciągu kilku tygodni.
- Inflacja na rynku używanych samochodów prawdopodobnie powróci, gdy kupujący zaczną rezygnować z zakupu nowych pojazdów.
- Producenci samochodów mogą ograniczyć produkcję, ponieważ globalne łańcuchy dostaw zmagają się z absorpcją szoku.
Ostatnie ogłoszenie prezydenta Trumpa dotyczące ceł na samochody nie wywołało wielkiego echa.
Ale jego skutki już teraz głęboko dotykają życia amerykańskich konsumentów, producentów samochodów i inwestorów.
Od 3 kwietnia każdy importowany samochód osobowy i lekki samochód ciężarowy będzie obciążony nowym kosztem.
Teoretycznie, ten krok ma na celu ożywienie amerykańskiego przemysłu wytwórczego.
W praktyce grozi to wywołaniem kolejnej fali inflacji, uszkodzeniem ściśle zintegrowanych globalnych łańcuchów dostaw i destabilizacją rynków krajowych i międzynarodowych.
Wszyscy zastanawiają się, kto na tej zmianie zyska, a kto straci, co stanie się z cenami samochodów i dlaczego w ogóle powinniśmy się tym przejmować.
Skok cen, którego nikt nie przeoczy
Copy link to sectionCła importowe zostały ustalone na poziomie 25% i mają wejść w życie 2 kwietnia.
Najbardziej bezpośredni efekt będzie widoczny na metkach cenowych. Szacunki branżowe wskazują na wzrost cen o 4000 do 12 000 dolarów na pojazd, w zależności od modelu.
Dotyczy to zarówno pojazdów importowanych, jak i tych produkowanych w USA, ponieważ żaden współczesny samochód nie jest budowany bez zagranicznych części.
Nawet najbardziej „amerykańskie” samochody, takie jak Tesla Model Y, zawierają około 30 procent podzespołów pochodzących z zagranicy.
Oznacza to, że przeciętny nowy samochód za 47 000 dolarów może wkrótce kosztować ponad 50 000 dolarów. A to jest ostrożna prognoza.
To, co jest jeszcze bardziej niepokojące, to szybkość, z jaką odczuwalne będą skutki. Konsumenci nie będą czekać na dostawę nowych zapasów.
Dealerzy już teraz dostosowują ceny w oczekiwaniu na zmiany. Znikają zniżki na finansowanie.
Promocje się kończą. Jeden z analityków nazwał to powrotem „szoku cenowego”. Tylko tym razem nie chodzi o półprzewodniki ani pandemie. To efekt polityki.
Dlaczego rynek używanych samochodów jest prawdziwą bombą inflacyjną?
Copy link to sectionWiększość doniesień skupiała się na nowych pojazdach. To tylko część obrazu.
W 2021 roku globalny alarm wywołała nie inflacja cen nowych samochodów, lecz inflacja cen samochodów używanych.
Ten jeden punkt w zestawieniu zniekształcił wskaźniki inflacji i zmienił nastroje społeczne.
Stworzyło to wrażenie, że inflacja wymknęła się spod kontroli. Teraz możemy znów zmierzać w tym kierunku.
Wraz ze wzrostem cen nowych samochodów, wielu kupujących zwróci się na rynek aut używanych.
Ale zapasy już są niskie. Leasing znacznie spowolnił w czasie pandemii. Oznacza to, że na rynek trafia mniej 2-3-letnich samochodów.
Połącz to z napływem kupujących oszczędnych i otrzymasz klasyczną nierównowagę podaży i popytu.
Eksperci ostrzegają przed wzrostami cen, jakich nie widziano od 2021 roku. Jeśli tak się stanie, ucierpią nie tylko konsumenci.
Zmieni to prognozy inflacji, zaburzy oczekiwania Rezerwy Federalnej i wywoła wstrząsy na rynkach, które już teraz są napięte.
Przegrani i ci, którzy przegrali mniej.
Copy link to sectionPodstawowa logika stojąca za cłami jest prosta. Jeśli samochody produkowane za granicą staną się droższe, firmy będą produkować więcej w USA i tworzyć miejsca pracy.
Ale ta logika zawodzi, gdy spojrzymy na to, jak działa współczesna produkcja.
Dzisiejszy przemysł motoryzacyjny opiera się na transgranicznych łańcuchach dostaw. Części wielokrotnie przemieszczają się między Meksykiem, Kanadą i USA, zanim trafią do ostatecznego montażu.
Ford, General Motors i Stellantis w dużym stopniu polegają na działalności w Meksyku.
Nawet firmy posiadające fabryki w USA, takie jak Toyota i Volkswagen, importują kluczowe modele lub podzespoły z Azji i Europy.
Taryfy Trumpa nie uwzględniają tej integracji. Traktują każdą importowaną część tak, jakby była opcjonalna. A nie jest.
Te koszty zostaną przeniesione na konsumentów, a nie uniknięte. A budowa nowych krajowych mocy produkcyjnych to nie kwestia tygodni, lecz wieloletni proces.
Ból nadejdzie szybko. Nagroda, jeśli w ogóle nadejdzie, pojawi się za lata.
Jednym z wyjątków w tym krajobrazie może być Tesla. Dzięki głównym zakładom produkcyjnym w Kalifornii i Teksasie jest mniej narażona na ryzyko niż konkurenci.
Elon Musk przyznał jednak, że cła nadal będą miały wpływ na Teslę ze względu na udział zagranicznych komponentów w jej produkcji.
Korzyści dla Tesli mogą być względne, a nie absolutne.
Important to note that Tesla is NOT unscathed here. The tariff impact on Tesla is still significant.
W miarę jak konkurenci podnoszą ceny lub opóźniają dostawy, Tesla może utrzymać lub zwiększyć swój udział w rynku.
Nawet Tesla nie jest jednak odporna na inflacyjne czynniki. W miarę jak wszystkie firmy będą walczyć o komponenty nieobjęte cłami, koszty wzrosną dla wszystkich.
Stwierdzenie, że Tesla „wygrywa” w tym przełomie handlowym, jest zbyt uproszczone.
Chociaż Musk cieszy się poparciem administracji, rynki nie nagradzają bliskości politycznej w nieskończoność.
Jeśli części staną się niedostępne lub marże zostaną ściśnięte, nastroje inwestorów mogą zmienić się równie szybko.
Co się dzieje, gdy protekcjonizm spotyka się z ograniczeniem produkcji?
Copy link to sectionInwestorzy często pytają, czy cła mają charakter inflacyjny, czy deflacyjny. Odpowiedź brzmi: oba.
Ceny rosną z powodu ograniczeń podaży. Ale popyt może również spaść, jeśli konsumenci się wycofają.
Producenci samochodów już rozważają ograniczenie produkcji. Cox Automotive szacuje, że produkcja w Ameryce Północnej może spaść o 20 000 pojazdów dziennie, co stanowi 30% redukcję.
To odzwierciedla sytuację z kryzysu półprzewodników. Podaż spada. Ceny rosną. Konsumenci wycofują się. Gospodarka zwalnia.
To, co sprawia, że dzisiejsza sytuacja jest bardziej niebezpieczna, to fakt, że jest ona samonapędzająca się.
W przeciwieństwie do pandemii czy powodzi, ten szok jest spowodowany polityką. To nadaje mu symboliczną moc.
Mówi wyborcom, że odczuwana przez nich inflacja pochodzi z Waszyngtonu.
To polityczne postrzeganie ma ogromne konsekwencje, zwłaszcza w cyklu wyborczym już i tak obciążonym niepokojem ekonomicznym.
Krótki lont i długa gra.
Copy link to sectionProponowane cła na samochody mogą ostatecznie doprowadzić do odrodzenia amerykańskiej produkcji samochodów. Ale perspektywa czasowa jest długa i niepewna.
Tymczasem skutki inflacyjne są szybkie i widoczne. To właśnie ta rozbieżność sprawia, że ta polityka jest tak ryzykowna.
Powoduje to dzisiejsze koszty w zamian za hipotetyczne korzyści w przyszłości. I dzieje się to w czasie, gdy konsumenci są w trudnej sytuacji, łańcuchy dostaw są napięte, a zaufanie kruche.
Inwestorzy mogą być kuszeni, by obserwować sytuację z boku.
Ale historia pokazuje, że niespodzianki inflacyjne często zaczynają się od niewielkich rozmiarów. Ceny używanych samochodów w 2021 roku nie były ostrzeżeniem.
Jeśli kwiecień przyniesie choćby częściową powtórkę sytuacji, rynki i decydenci będą zmuszeni do ponownego przemyślenia sprawy. Cła mają chronić. Ale obecnie działają odwrotnie.
Przekształcają znane towary w luksusy, zmniejszając zyski i wprowadzając gospodarkę w bardziej napięty i niestabilny okres.
Ten artykuł został przetłumaczony z języka angielskiego przy pomocy narzędzi AI, a następnie zweryfikowany i zredagowany przez lokalnego tłumacza.